Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kamil z Poznania. Mam przejechane 54463.85 kilometrów w tym 6922.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.52 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kamilzeswaja.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>200

Dystans całkowity:1388.30 km (w terenie 297.00 km; 21.39%)
Czas w ruchu:64:40
Średnia prędkość:21.47 km/h
Maksymalna prędkość:64.60 km/h
Suma podjazdów:3390 m
Maks. tętno maksymalne:179 (90 %)
Maks. tętno średnie:149 (75 %)
Suma kalorii:8416 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:231.38 km i 10h 46m
Więcej statystyk
  • DST 257.12km
  • Teren 180.00km
  • Czas 14:09
  • VAVG 18.17km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 1790m
  • Sprzęt Kellys Soot 50
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zostałem ułanem

Sobota, 13 maja 2023 · dodano: 14.05.2023 | Komentarze 1

Jak co roku jeden z moich wyjazdów musi przekroczyć dwieście kilometrów.

W tym roku postanowiłem, że będzie to jednodniowy ultramaraton. Padło na Galop 250 w ramach Ułan Ultramaraton w Grudziądzu.
Start 6:30 z Mariny Grudziądz. Tempo od początku było szybkie. Z poznanym na trasie Maciejem stwierdzamy, że jedziemy w swoim tempie i była to dobra decyzja, bo pierwsze sto kilometrów to w większości piaszczyste odcinki. Osoby startujące na rowerach MTB miały na początku przewagę.

Jak późnej rozmawiałem z innymi startującymi, tydzień temu nie było tyle piachu.

Między 100 a 200 kilometrem trasa była szybka i łatwa, więc przeskoczyliśmy o trzynaście pozycji w górę. Na 220 km znów pojawił się długi piaszczysty odcinek. Na koniec do przejechania był SIngletrack Wisła, gdzie wylądowałem w pokrzywach. Z Maciejem się dobrze jechało, on był szybszy na podjazdach, ja na zjazdach.

Linię mety minąłem będąc tuż za połową stawki.

GPX trasy.




foto: organizator












Tutaj fajny odcinek w śladzie dawnej linii kolejowej.





Rower mi osiwiał od tej trasy.






Piachy premium. Pamiętamy.


Jezioro Mołtawa Wielka




W Iławie uzupełniliśmy płyny.






Na 190 km pomogliśmy Mariuszowi.



Zaliczone gminy: Grudziądz – gmina miejska (278), Sadlinki (279), Kwidzyń – gmina wiejska (280), Kwidzyń – gmina miejska (281), Prabuty (282), Susz (283), Stary Dzierzgoń (284), Zalewo (285), Iława – gmina wiejska (286), Iława – gmina miejska (287), Rogóźno (288), Łasin (289), Kisielice (290), Stolno (291), Chełmno – gmina wiejska (292), Grudziądz – gmina wiejska (293)


  • DST 275.55km
  • Teren 12.00km
  • Czas 12:10
  • VAVG 22.65km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Kellys Soot 50
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jelenia Góra - Poznań

Środa, 18 maja 2022 · dodano: 19.05.2022 | Komentarze 4

Pomysł wspólnego wypadu zrodził się już jakiś czas temu, dokładniejszy termin ustaliliśmy dwa tygodnie wcześniej, a trasę poprzedniego dnia. Plan był prosty: dojechać pociągiem InterCity do Wrocławia, a później Kolejami Dolnośląskimi do Jeleniej Góry i powrót po wyznaczanej trasie rowerami.

Mariusz rzutem na taśmę zdążył na pociąg o 5:22, w zasadzie dzięki mnie, bo trzymałem drzwi wagonu. W Wrocławiu mieliśmy 13 minut na przesiadkę. IC miało opóźnienie, ale jak się potem okazało KD też punktualnością nie grzeszyły. Mimo wszystko w Jeleniej Górze meldujemy się o 9:30.



Wycieczka z Bobrem


Początek trasy zaplanowany mieliśmy tak, żeby jechać przez Dolnośląskie wzdłuż rzeki Bóbr. Awaria toalety w pociągu sprawiła, że za potrzebą mój kompan postawił wybrać się nad Bobrem za miastem i zboczyliśmy z zaplanowanego kursu jadąc wzdłuż rzeki. I to był błąd, duży błąd. Za mostem kolejowym z poniższego zdjęcia w zasadzie ścieżka po której da się jechać rowerem się kończy. Kolejne 2,5 kilometra w zadzie więcej szliśmy niż jechaliśmy, aż dotarliśmy do Perły Zachodu, tracąc pół godziny. Dalej trzymaliśmy się już wyznaczonego kursu. Do kolejnego celu wyprawy docieramy dość szybko - Jezioro Pilchowickie, tama i słynny most, który miał być wysadzony przez ekipę filmową. Pierwszy raz byłem w tym miejscu i zrobiło na mnie wrażenie, po prostu ładnie jest tam.

Kolejny przystanek zrobiliśmy w Lwówku Śląski, gdzie na rynku zjedliśmy lody i zapiliśmy je colą. Kolejne uzupełnianie prowiantu odbyło się w Bolesławcu. Za powiatem bolesławieckim był najgorszy fragment naszej trasy - jazda ruchliwą droga wojewódzką do Szprotawy (Przemkowski Park Krajobrazowy jest średnio przejezdny rowerem).


Wzdłuż Bobru w Jeleniej Górze

Bobrowy Jar
Bobrowy Jar © kamilzeswaja

Rzeka Bóbr w Jeleniej Górze
Rzeka Bóbr w Jeleniej Górze © kamilzeswaja

Wisząca kładka nad Bobrem
Wisząca kładka nad Bobrem © kamilzeswaja

Wisząca kładka nad Bobrem



Kładka nad Jeziorem Modrym
Kładka nad Jeziorem Modrym © kamilzeswaja



Most kolejowy nad Jeziorem Pilchowickim
Most kolejowy nad Jeziorem Pilchowickim © kamilzeswaja

Jezioro Pilchowickie
Jezioro Pilchowickie © kamilzeswaja



Zapora Pilchowice na rzece Bóbr
Zapora Pilchowice na rzece Bóbr © kamilzeswaja

Jezioro Pilchowickie
Jezioro Pilchowickie © kamilzeswaja






Lwówek Śląski
Lwówek Śląski © kamilzeswaja

Ratusz w Lwówku Śląskim
Ratusz w Lwówku Śląskim © kamilzeswaja



Ratusz w Bolesławcu
Ratusz w Bolesławcu © kamilzeswaja

Wiadukty kolejowe w Bolesławcu
Wiadukty kolejowe w Bolesławcu © kamilzeswaja


Kolej na rower



Ze Szprotawy, na szczęście bocznymi drogami, docieramy do Stypułowa, gdzie zaczyna się ścieżka "Kolej na rower". Na tej trasie wcześniej byłem już dwa razy z przyczepką, rok i dwa lata wcześniej. Przy byłym dworcu robimy sobie przerwę i ucinamy krótką pogawędkę z okolicznym byłym pracownikiem kolei, który codziennie dojeżdża tą ścieżką do pracy w Kożuchowie. Po kilkunastu minutach ruszamy dalej w kierunku Nowej Soli, gdzie mieliśmy zaplanowany obiad. Makaron przygotowany al dente to było to co nam potrzeba.

Po kilku kilometrach docieramy do wyremontowanego mostu w Stanach, tam robimy zdjęcia i ruszamy dalej. W Kolsku żegnamy się z trasą "Kolej na rower" i jedziemy w kierunku Jesionki.

Siecieborzyce - widać, że Lubuskie
Siecieborzyce - widać, że Lubuskie © kamilzeswaja


Kolej na rower
Kolej na rower © kamilzeswaja

Przerwa na makaron w Nowej Soli
Przerwa na makaron w Nowej Soli © kamilzeswaja

Dawna stacja kolejowa
Dawna stacja kolejowa © kamilzeswaja

Most w STanach
Most w Stanach © kamilzeswaja

Kellys Soot 50


Kolej na rower
Kolej na rower © kamilzeswaja

Humory dopisują
Humory dopisują © kamilzeswaja


Słońce zmierza ku zachodowi


Wjeżdżamy do Wielkopolski. Na granicy obu województw wybudowano w lesie świetne szutrowe ścieżki od Jesionki przez Rudno do wieży widokowej w Świętnie. Po drodze popełniamy błąd nawigacyjny w lesie i sugerując się tabliczką "Świętno 4", skręcamy w leśną drogę, jak się potem okazje bardzo piaszczystą. W Kłębowie zatrzymujemy się na ostatnie zakupy, zakładamy lampki i ubieramy kurtki. W Wielkopolsce zastaje nas noc.

Szutrow ścieżka w Jesionce
Szutrowa ścieżka w Jesionce © kamilzeswaja

Jesionkowe szutry
Jesionkowe szutry © kamilzeswaja

Zachód słońca pod Rakoniewicami
Zachód słońca nad wielkopolskimi polami © kamilzeswaja


Ostatnie kilometry w ciemnościach

Wypad udany, obyło się bez awarii i kontuzji. Liczyłem na lepsze tempo, ale Mariusz miał gorszy dzień i to ja musiałem w większości nadawać tempa. Oczywiście trasę można by trochę zmodyfikować, ale chcieliśmy odwiedzić Jezioro Plichowickie, trasę Kolej na rower i Jesionkowe szutry. Reszta miała drugorzędne znaczenie.

Przed ruszeniem w nasze ślady skonsultujcie się ze swoim psychiatrą lub cyklomejwenem, ewentualnie poproście rodziców o zgodę.


Zaliczone gminy: Jelenia Góra (250), Jeżów Sudecki (251), Wleń (252), Lwówek Śląski (253), Bolesławiec - gmina wiejska) (254), Bolesławiec - gmina miejska (255), Szprotawa (256).


Kategoria >200, Góry, Lubuskie


  • DST 204.60km
  • Teren 5.00km
  • Czas 08:14
  • VAVG 24.85km/h
  • VMAX 64.60km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Kellys Soot 50
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedzić Prababkę

Wtorek, 11 maja 2021 · dodano: 11.05.2021 | Komentarze 1

Rowerowy wypad do Wrocławia już dawno chodził mi po głowie. Docelowo miałem tą trasę zrobić z bratem, ale przy jego rozjeżdżeniu ostatnimi czasy zajęło by to nam ze dwa dni. Ale podczas ostatniego wypadu z kumplem w okolice Sierakowa że możemy tą trasę zrobić razem. Pomysł był, urlop był, trasę wyznaczyłem na nowo i można było ruszać. W sumie robiłem za kierownika wycieczki :P



Pierwszym celem była Prababka, czyli Mekka miłośników kolarstwa Wzgórzach Trzebnickich, słynąca ze stromego podjazdu. My mając do pokonania niemało kilometrów na przełęcz wjechaliśmy od łatwiejszej strony.



Ale zanim dostaliśmy się na Prababkę trzeba było dostać się do Wrocławia pociągiem. TLK, bez przedziału dla rowerów, ale za to w miarę szybko dostaliśmy się do stolicy Dolnego Śląska. Na peronie było szybkie szykowanie sprzętu i nakładanie filtrów ochronnych na słońce.



Na wrocławskim rynku od rana cisza i spokój.



Dwa kilometry przed Prababką pękła szprycha - na całe szczęście serwis poszedł szybko i mogliśmy jechać dalej.




Widok z Prababki


Nie wiem jak ale przez dolnośląskie wioski udało mi się wyznaczyć trasę po gładkich i bardzo rzadko  uczęszczanych asfaltach.



Kolejnym celem był przejazd przez lubianą przeze mnie Dolinę Baryczy z przerwą w Rudzie Sułowskiej.



W tych okolicach popełniłem błąd nawigacyjny i nadrobiliśmy kilkanaście kilometrów.


Jest maj, jest rzepak







Wyjazd udany.


Wieczorem biegałem jeszcze za biegówką.
Kategoria >200


  • DST 203.43km
  • Czas 08:18
  • VAVG 24.51km/h
  • VMAX 46.73km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Scott Speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Swarzędzki maraton

Sobota, 22 września 2018 · dodano: 22.09.2018 | Komentarze 5

Szosowy maraton rowerowy "380 km na 380 lecie lokacji Swarzędza". Była to pierwsza tego typu impreza na ziemi swarzędzkiej. Trasa składała się z dwóch pętli, każda po nieco ponad 190 km.
Start (18:00 w piątek), półmetek (7:00 w sobotę) oraz meta (sobota godz. 16:00) była na terenie pływalni w Swarzędzu. Z założenia miał to być przejazd w normalnym szosowym tempie (25-30 km/h), z zabezpieczeniem w postaci samochodu technicznego (z narzędziami,  zapasowymi częściami, nocnym oświetleniem) do którego można było wrzucić swoje rzeczy. Łącznie miało uczestniczyć osiemnaście osób.
Pierwsza pętla była prowadzona na południowy wschód od Swarzędza w nocy, a druga pętla dzienna to tereny między Rogoźnem, Czarnkowem i Obrzyckiem. Uczestnicy: sześć osób jechało cały dystans ponad 380 km, trzy przejechały pętle nocną (miały jechać tez w dzień, ale wysokie tempo wykończyło nawet głównego organizatora) i trzy osoby dołączyły w sobotę rano (w tym ja).
Osoby jadące obie pętle trochę zbyt ambitnie podeszły do wydarzenia i cisnęły ile pary w nogach – także w trudnych warunkach panujących na pętli nocnej (najpierw upał, a potem deszcz i wichura), a także podczas dnia gdzie przez 100 km jechało się pod silny wiatr.
Na starcie zacząłem się zastawiać co ja tutaj robię, bo plan był inny. Myślałem że po 200 km w nocy będą jechać w jakimś spokojniejszym tempie, niestety szybko się przekonałem, że będzie ciężko. Dlaczego trzy osoby nie zdecydowały się jechać dalej. Od samego początku zostało narzucone mocne tempo, starałem się trzymać koło i dawać zmiany. Wytrzymałem tak do 70 km, ale o tym później. Prócz zbyt wysokiego tempa kulało także trzymanie się w grupie. Po każdej przerwie trzeba było gonić osoby, które ruszyły sobie za wcześnie (całe szczęście nasz wóz techniczny neutralizował zbyt ambitnych).
Za Rogoźnem zaczęły się u mnie skurcze nóg i nie byłem w stanie utrzymać tempa na podjazdach. Na DW178 stwierdziłem, że nie ma sensu taka jazda i puściłem grupę wraz z samochodem do przodu, a ja zmagałem się sam z wiatrem aż do Zielonejgóry. Do Obornik poszło jakoś gładko (skurcze odpuściły, wiatr zaczął sprzyjać) i mogłem jechać własnym tempem. Za Obornikami zrobiłem sobie pierwszą i jedyną przerwę podczas samotnej stukilometrowej jazdy. Wybór padł na sklep GS. Dalej musiałem zmodyfikować nieco trasę (zmienił się wiatr), żeby dojechać na metę o określonej porze. W Złotnikach wróciłem z powrotem na trasę (oszczędzając ok 8 km). Na poligonie wykonałem telefon do brata gdzie znajduje się grupa i okazało się że właśnie wyjeżdżają z Biedruska i leczą ok 50 km/h. Na dogonienie ich oczywiście nie liczyłem. Ale w Wierzenicy dostaję telefon od Sławka prowadzącego wóz techniczny:
- „Gdzie jesteś?”
- „W Wierzonce”
- „ To czekaj za nami, bo my wyjeżdżamy z Kicina...”
Okazało się, że chłopaki robiły sobie przerwę co godzinę, a ja jadąc równym tempem i jedząc w trakcie jazdy, wyprzedziłem ich o dobre kilka kilometrów, mijając ich gdzieś na pauzie. Miny grupy widzącej mnie na przystanku autobusowym w Wierzonce była bezcenna. I tak wspólnie, całą grupą (łącznie z osobami które jechały tylko w nocy) dotarliśmy pod scenę na Jeziorem Swarzędzkim.
Na mecie otrzymaliśmy pamiątkowe pucharki, bony na saunę, zaproszenie na siłownie i uścisk dłoni burmistrza (Na starcie każdy uczestnik dostał pamiątkową zawieszkę i bandanę).
Rower zostawiłem w Swarzędzu, bo nie było sensu męczyć się jeszcze 10 km pod wiatr.
Podsumowując: mimo braku porozumienia w grupie co do ustaleń dotyczących jazdy i niezbyt przychylnej pogody impezę można uznać za udaną. Czy odbędzie się jeszcze raz takie wydarzenie? Myślę, że w najbliższym czasie nie, bo nikt ze SwajBikeTeam nie ma tyle pary w nogach by dorównać osobą, które mają za osobą maratony typu BBT. Tego samego dnia odbywała się impreza "Cały Swarzędz na rowery", w trakcie której ludzie pokonywali trzy, kilkunastometrowe  trasy z metą na swarzędzkiej scenie. Tak więc impreza na koniec miała bardzo fajną oprawę, a na wjeździe grała nam Swarzędzka Orkiestra Dęta. Głównym błędem popełnionym przeze mnie było nie zabranie nogawek. Przez co rozgrzane mięśnie nóg bardzo szybko mi się wychładzały, a zapowiadana temperatura 17 st. C była dopiero po 12:00. Inna kwestią jest to, że w tym roku mało jeździłem. I pokonanie 10% dystansu przejechanego od początku roku w jeden dzień było szaleństwem, ale nie niewykonalnym.

Mój brat zajmował się oprawą zdjęciową wydarzenia. Te ładniejsze wrzucone zdjęcia są jego autorstwa.
Więcej zdjęć.


Pamiątkowe zdjęcie w sobotę o 7:00












Tu zaczęła się moja samotna walka z wiatrem








Projektant ścieżek w Obornikach powinien płacić każdemu kto tamtędy odważy się jechać!


Przerwa przy GS Oborniki


Warta w Biedrusku







Moja trasa:



  • DST 249.98km
  • Czas 10:29
  • VAVG 23.85km/h
  • VMAX 52.54km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Scott Speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań-Szczecin

Sobota, 10 września 2016 · dodano: 10.09.2016 | Komentarze 3

Trasa: Poznań - Lusowo - Rumianek - Pniewy - Międzychód - Sowia Góra - Gościm - Strzelce Krajeńskie - Barlinek - Pyrzyce - Szczecin

Krótki opis trasy:
0 - 80 km: Jazda we mgle do Międzychodu. Ja mokry, rower mokry, dookoła też wszystko mokre. Temp. 16 - 17°C
81 km: Mgła opadła. Temperatura wzrasta.
99 km: Gościm - skurcz w lewym udzie, pedałuje tylko prawą nogą.
105 km: Goszczanowiec - nowy asfalt :).
110 km: szczęście nie trwa długo - wahadło, wylewają dalej nowy asfalt, czekam 5 min. na światłach, aż w końcu wszyscy ruszają na czerwonym.
117 - 129 km: kryzys, jadę 12 km/h.
129 km: przerwa regeneracyjna w strzeleckiej aptece, przygotowana przez koleżankę Dorotę.
156 km: w godzinę docieram do Barlinka. Podjazd pod ul. Kombatantów...
167 km: źle skręcam w Jesionowie, cofam się kilka kilometrów
178 km: Przelewice - wreszcie dobrej jakości asfalt
181 km: przerwa przy lokalnym sklepiku
193 km: w Pyrzycach wyjeżdżam na "starą trójkę" i do granic Szczecina jadę ze średnią powyżej 30 km/h
230 km: Zatrzymuję się przy tablicy Szczecin.
250 km: Melduję się na Gumeńcach.

Jutro jadę nad morze... samochodem teściowej :)

Wjeżdżam do Szczecina
Wjeżdżam do Szczecina © kamilzeswaja

Szczeciński licznik rowerowy
Szczeciński licznik rowerowy © kamilzeswaja


  • DST 197.62km
  • Teren 100.00km
  • Czas 11:20
  • VAVG 17.44km/h
  • VMAX 47.43km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 179 ( 90%)
  • HRavg 149 ( 75%)
  • Kalorie 8416kcal
  • Podjazdy 1600m
  • Sprzęt Author Dexter
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierścień dookoła Poznania

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 13.08.2012 | Komentarze 3

Swarzędz – Gowarzewo - Tulce – Robakowo – Kórnik – Rogalin – Rogalinek – Mosina – Stęszew – Zborowo – Lusówko – Lusowo – Kiekrz – Złotniki – Biedrusko – Murowana Goślina – Rakownia – Dąbrówka Kościelna – Wronczyn – Kostrzyn – Trzek – Gowarzewo – Swarzędz

Poprzednie lata podzieliłem sobie Pierścień dookoła Poznania na cztery odcinki:
południowo-wschodni
północno-wschodni
północno-zachodni
południowo-zachodni
Celem na ten rok było pokonanie pierścienia jednego dnia, jadąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Większość szlaku pokonałem na pamięć. Co skutkowało tym że parę razy trochę pomyliłem drogę: przed i za Kórnikiem, między Drwęsą, a Lusówkiem pojechałem czerwonym szlakiem przez Ceradz Kościelny i Jankowice, a w lesie wronczyńskim skręciłem w następną drogę przez Jerzyn – w sumie nadrobiłem ponad 10 km, ale za każdym razem szybko wracałem na szlak.
Nie obyło się bez niespodzianek w postaci kapci: pierwszy na 80 kilometrze, drugi przed 160 kilometrem na Trakcie Poznańskim. Przy pierwszej panie pomógł mi Pan Leszek, wulkanizator z Dopiewa.
Zdjęcia i dokładny opis trasy można znaleźć w moich wcześniejszych wpisach.

To oznakowanie będzie mi się śnić po nocach :)